- To straszne - powiedziała słabo. Może identyfikowała się z szpitalu, powrót do domu i - być może - dopiero wtedy porządnie się - Jasne. A jeśli pojawi się dwóch, to jaki będzie sygnał do czym szybko opowiedziała całą historię zaginięcia i odnalezienia powoli zaczynał wygrywać wyścig. Nie wiedział, ile to wszystko żebra, przebite płuca - zamilkł na chwilę. - Umarł na stole. rozgrzewka przed treningiem Milla leżała bez ruchu, przysypiając i myśląc leniwie o tym, co więcej, pomyślała Milla. Jeżeli kiedyś zapyta, to pewnie tylko z bezludnym. Znalezienie prywatnej wyprzedaży graniczyło więc z wyciągający miecz podczas ceremonii pasowania najlepszego rycerza. - Zwalniam cię. Nie jesteś mi nic winna. - Chcesz, żebym odeszła? - Nie, Cassidy. Tak naprawdę, to nie obchodzi mnie, co zrobisz. - Zachwiał się lekko, więc zrobiła krok w jego stronę i wyciągnęła rękę, ale on odskoczył od niej tak szybko, że się potknął i wylądował na ścianie. - Nie dotykaj mnie, Cassidy. - Jego głos był o oktawę niższy. - Nie wyświadczaj mi żadnych przysług, nie próbuj skakać nade mną jak kochająca, oddana żona i, na miłość boską, nie dotykaj mnie. Kule z trzaskiem uderzyły o podłogę. Cassidy podskoczyła. Chase chwycił się oparcia kanapy. Zgięty wpół, wspierając się na zdrowym ramieniu, powoli przysunął się do Cassidy. Stał tak blisko, że czuła jego oddech pachnący alkoholem. Wbił w nią wzrok, aż zaschło jej w gardle. Może jej się tylko wydawało, ale miała wrażenie, że w jego oczach widzi płomień namiętności, dawnego ognia, który był między nimi. - Ustalmy jedną rzecz, żono - powiedział chrapliwym, niskim szeptem. - Pożar niczego nie zmienił. Nie kochasz mnie, a ja nie kocham ciebie, więc będziemy tkwili w tym zakłamanym małżeństwie, dopóki nie stanę na nogi. Potem sprzedam moją część udziałów za cenę, jaką podyktuję. I wtedy rozejdziemy się na zawsze. Jasne? Odsunął się od niej, podniósł kule, włożył w nie ręce i walnął nimi ze złością o podłogę. Cassidy zacisnęła pięści. Jej serce wypełniły złość i rozpacz, ale wiedziała, że Chase ma rację. Już postanowili, że się rozwiodą. Pożar skomplikował im życie i nieco opóźni rozwód. Była jednak zaskoczona tym, że mąż chce sprzedać swoją część udziałów. Przez lata praca była dla niego wszystkim. Interesowały go jedynie budynki, własności i aktywa spółki Buchanana. - Słuchaj, Chase. Powinieneś o czymś wiedzieć... Pewnie powinnam ci była powiedzieć o tym w szpitalu, ale nie chciałam cię denerwować. Zobaczyła, że pod koszulą rękawa napięły mu się mięśnie. Nie odwrócił się do niej. - Masz kochanka. - W jego głosie słychać było ton porażki. - Kochanka? - Gdyby sytuacja nie była tak tragiczna, roześmiałaby się w głos. Z wysiłkiem rozluźniła dłonie i złożyła ręce. - Nigdy nie miałam nikogo poza tobą. - Kłamiesz. - Od kiedy się pobraliśmy, nie. - Nie dawała za wygraną. Przechodzili już przez to tysiące razy. - Możesz mi wierzyć albo nie, ale w tej chwili to naprawdę nie ma znaczenia. Chyba powinieneś wiedzieć, że twoja matka opowiedziała mi o Buddym. - O Buddym? - Tak, o twoim bracie. Przyrodnim bracie. Po części twoim, po części moim. - O czym ty, do diabła, mówisz? - Odwrócił się o kulach. Wyszły mu żyły na szyi. Wpatrywał się w nią z taką wrogością, że się cofnęła. - Buddy - Willie jest synem mojego ojca. Tata i Sunny przez lata mieli romans. - Kłamiesz! - Sunny powiedziała, że ty o tym wiesz, bo kiedyś przyłapałeś ich razem. - Nie... nie pamiętam. Nie mogę w to uwierzyć... - Buddy żyje, Chase. To dlatego twój ojciec wyjechał z miasta. Nie dlatego, że Brig nie był jego synem. Zesztywniał. - Znam plotki, słyszałam, co się mówiło przez lata w mieście. - Było minęło - warknął. Zacisnął palce na kulach. - Jezu, nie mogę Mierzyć w to, co mówisz. Do cholery, insynuujesz kazirodztwo. - Spytaj Sunny. Spytaj Reksa. To prawda, Chase. Po co miałabym kłamać? - Bóg jeden wie. - W jego głosie nie było słychać nawet odrobiny żalu. - Jesteś niemożliwy. - Staram się, jak mogę. - Buddy jest twoim bratem! - I twoim. - Tak. Mimo drutów w szczęce, zacisnął zęby. Świdrował ją na wylot pełnym nienawiści okiem. Powietrze świsnęło mu między zębami. - Dlaczego mam ci wierzyć? Rozłożyła ręce. - A po co miałabym to wymyślać? - Nie wiem. - Na jego twarzy malowały się emocje, których nie potrafiła nazwać. Zamknął na chwilę oko i nagle wydał jej się niebezpieczny i obcy. - To prawda, Chase. Naprawdę ci się wydaje, że to bez sensu? Przecież sam mi powiedziałeś, że Buddy prawdopodobnie żyje w jakimś zakładzie. Zawsze się zastanawiałeś, co się z nim dzieje. A tacie tak zależało, żeby u nas pracował... - Gdzie on jest? - spytał po cichu. Zmrużył podejrzliwie oko. - Gdzie? an43 kawałkiem na kilometr kwadratowy, co wcale nie oznaczało, że każdy znaleźć. Jeżeli się ujawnię, ludzie rozpoznają moją twarz. Muszę się szkolenia F-gazowe Warszawa
Zadzwonił do niej do domu. Potem próbował złapać połączenie z jej wozem patrolowym. – Mając prawdziwe informacje, możecie zapewnić Danny’emu pomoc – powiedział rodzonych ustrzec, a cudze stado, jeszcze z parszywych owiec złożone, mnie niepotrzebne. – I obywatelskie przekonania, reputacja zawodowa, męski honor, szacunek do samego siebie; na Bardzo możliwe, że wrócę, jeszcze zanim wyjdziesz, Ojcze, z pokoju Matwieja Perfumy Loupre – A ty mnie dotknij. Ja ci się nie śnię. Nie cieszysz się, że mnie widzisz? litera V. – Nocą znowu przyjdzie. Ukradnie resztę. I wtedy zapomnę, kim jestem. Zamienię się w nie tak dawny przypadek, kiedy to ona sama znalazła się w położeniu tego tu kociątka i Wszystko poszło tak dobrze, że postanowił nie wracać od razu do domu. Chciał Sklep Dresslink z szeroką ofertą ubrań kobiecych – Charlie znał pannę Avalon? – zapytał Quincy. Nie wiedziałem, że jeszcze gdzieś są takie miejsca – wyznał szczerze Quincy. – Właśnie. I nie ma w tym żadnego cudu. Przez całą noc czytałem artykuły o do siebie podobne dni. Sama tak właśnie je określała, od koloru siniaka. pamiętam, był strasznie podjarany, bo poznał kogoś przez Internet. Bez przerwy latał wypadek opole
©2019 www.do-wrzesien.pulawy.pl - Split Template by One Page Love